Spotykanie się z kimś z depresją i chorobą afektywną dwubiegunową zmusiło mnie do przemyślenia własnego zdrowia psychicznego

„Wiem, kiedy mam depresję, bo mniej panią lubię” – powiedział mi mój chłopak kilka miesięcy po tym, jak zdiagnozowano u niego chorobę afektywną dwubiegunową. Nieświadomy faktu, że jego słowa zraniły moje uczucia, powiedział to z poczuciem objawienia. Uczył się krajobrazu swojej choroby i związanych z nią epizodów depresji, próbując jednocześnie odróżnić rzeczywistość od nakładki, którą tworzył jego mózg.

Kiedy powiedział mi o swojej diagnozie kilka tygodni po tym, jak zaczęliśmy się spotykać, poczułam jego ból. Wydawał się być normalną, szczęśliwą osobą, ale boleśnie było słyszeć, że przeżywa ciężkie chwile. Nie myślałam jednak o tym zbyt wiele i założyłam, że z lekami wszystko będzie dobrze. Jego nowy psychiatra przepisał mu kilka rzeczy i wyruszyliśmy w niekończącą się podróż, w której nasz nowy związek przeplatał się z jego chorobą psychiczną.

Mojego chłopaka łatwo było pokochać. Był ekscentryczny, kreatywny, kochał zabawę i zawsze zbliżał do siebie ludzi. Byłam szczęśliwa, że mogłam pomóc mu go wspierać, ale w obliczu jego nowej diagnozy byliśmy stale czujni na kolejną zmianę jego nastroju i postrzegania rzeczywistości.

„W trakcie naszego związku obserwowałam z boku, jak zmagania mojego partnera z jego zdrowiem psychicznym pogarszają się, a ja zmagałam się z tym, jak dbać o siebie w tym procesie”.

Co kilka tygodni lub miesięcy mój chłopak wracał do psychiatry w celu ponownej kalibracji swoich leków. Czasami skutki uboczne tych leków – przyrost masy ciała, bezsenność, zmiany osobowości – były równie trudne do zniesienia, jak sama choroba. Były to trudne zmiany dla nas obojga. Dla mnie wyzwaniem było osądzanie siebie za chwile, w których nie byłam pewna, czy chcę być w związku z powodu tego, jak chaotycznie się w nim czułam.

W trakcie naszego związku obserwowałam z boku, jak zmagania mojego partnera z jego zdrowiem psychicznym pogarszały się, a ja zmagałam się z tym, jak dbać o siebie w tym procesie. Nadal dobrze się bawiliśmy, nawiązywaliśmy przyjaźnie i przeżywaliśmy przygody. Jego otwartość i umiejętność komunikowania się na temat jego stanu zdrowia ułatwiały pracę nad pojawiającymi się problemami. Przynajmniej nie musiałam zgadywać, jak się czuje, bo zwykle mi o tym mówił.

Były jednak chwile, kiedy trudno było nawiązać kontakt z moim chłopakiem. Jego epizody depresyjne sprawiały, że był bardzo smutny i zdystansowany. Trwały one czasem godzinami, a czasem tygodniami. Wysyłał mniej SMS-ów i odpływał w swój własny świat. Po około roku zaczął słyszeć głosy i podskakiwać w łóżku z nocnymi lękami, co mnie przerażało. Jego wysokie, maniakalne stany również wprowadzały go w niedostępny, sztuczny stan emocjonalny. Puszczał głośną muzykę, wydawał głupie dźwięki, albo kończyło się na krzykach.

Nie był to mój pierwszy związek z osobą cierpiącą na zaburzenia psychiczne. U mojej matki zdiagnozowano depresję kliniczną i chorobę afektywną dwubiegunową, gdy miałam około 8 lat. Zmarła śmiercią samobójczą zaledwie dwa lata później. Ze względu na moje doświadczenia z mamą, byłam bardzo dostrojona do emocji moich partnerów i utrzymywania dla nich przestrzeni, które były umiejętnościami, których nauczyłam się w dzieciństwie. Wydawało się jednak, że wciąż muszę się wiele nauczyć, jeśli chodzi o bycie tam dla siebie.

Mniej więcej rok po rozpoczęciu naszego związku, wizyta u psychiatry przyniosła niemal śmiertelne rezultaty. Lekarz odesłał go do domu z zupełnie nowym lekiem. Mój chłopak wziął tabletki i wkrótce potem zemdlał. Tej nocy poszłam do jego mieszkania i znalazłam mojego chłopaka w łóżku z przerażająco zimną skórą i pulsem 30 BPM – to jedno uderzenie na dwie sekundy. Przerażona, pospieszyłam zadzwonić pod 911, bojąc się, że umiera. Sanitariusze przybyli w ciągu kilku minut i został zabrany na ostry dyżur. Pielęgniarki musiały podać adrenalinę i dwukrotnie defibrylować jego serce, aby przywrócić je do normy.

Byłam zła na jego lekarza, co stało się punktem spornym w naszym związku. Później w tym tygodniu dołączyłam do mojego chłopaka na wizycie u lekarza. Nigdy nie opuściła mnie obawa, że jego leki źle się zmieszają. Przez następne dwa lata, kiedy spał, często sprawdzałam jego oddech, aby upewnić się, że nadal żyje. Było to dla mnie bardzo stresujące, delikatnie mówiąc.

Nawet w zwykły dzień byłam bardzo czujna na to, jak czuje się mój chłopak. Nie miałam jeszcze narzędzi, by dbać o siebie lub szanować swoje granice, więc tańczyłam w rytm jego bębna.

Ale to nie było dla mnie trwałe. W tamtym czasie sięgnęłam po nikotynę i alkohol, by pomóc sobie z tym poradzić. Owijanie się we własne nałogi i niekontrolowane zachowania służyły jako odwrócenie uwagi od moich uczuć w związku. Przede wszystkim odwracały moją uwagę od faktu, że nie mogłam kontrolować choroby mojego chłopaka.

Doskonale zdawał sobie sprawę z moich problemów z używkami i był jedną z pierwszych osób, które zauważyły, że moje zachowanie staje się problemem. Chociaż mniej więcej po roku związku wiedziałam, że nie mam całkowitej kontroli, były to jedyne narzędzia, które pomogły mi poczuć się dobrze. Mniej więcej w tym czasie po raz pierwszy zaczęłam chodzić na terapię.

Ostatecznie rozstaliśmy się z powodów niezwiązanych z jego chorobą psychiczną. Po prostu nie byłam gotowa, by się ustatkować. Kiedy nasz związek dobiegł końca, martwiłam się o jego samopoczucie, ale wiedziałam, że ma wystarczające wsparcie ze strony przyjaciół, rodziny i osób zajmujących się jego zdrowiem psychicznym. Po zerwaniu zmagałam się z własnym zdrowiem psychicznym i dobrym samopoczuciem, dopóki nie wytrzeźwiałam około dziewięć miesięcy później.

Od tego czasu nauczyłem się pomocnych narzędzi, takich jak EFT tapping i, przy dużym wsparciu przyjaciół, społeczności odwykowych i terapeuty, przestałem używać substancji i nauczyłem się, jak prowadzić zdrowe życie. Od tego czasu jestem trzeźwy.

Mam chorobę afektywną dwubiegunową i chciałbym, aby więcej osób to rozumiało.

Nie żałuję, że byłam z moim byłym i nie uważam, że choroba psychiczna jest przeszkodą dla kogokolwiek, kto ma głęboko kochający związek. W tych momentach, kiedy mój były i ja mieliśmy otwartą komunikację i byłam w stanie dbać o siebie w zdrowy sposób, byliśmy w stanie naprawdę troszczyć się o siebie nawzajem.

Ale zarówno w moim związku z moim byłym, jak i moją matką, łatwo było mi się zatracić, skupiając się na tym, jak czuje się druga osoba i co robi. Jako dziecko był to dla mnie sposób na zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Ale jako osoba dorosła musiałam nauczyć się, jak dbać o siebie, nawet jeśli to, jak się czułam, wydawało się „nie tak wielką sprawą”, jak stan psychiczny i emocjonalny mojego chłopaka.

Od tego czasu nauczyłam się, że to, jak się czuję i czego potrzebuję, również ma znaczenie. Nauczyłam się tego podczas terapii i podsumowując swoje życie. Wyraźnie zobaczyłam, jak ukrywanie prawdy szkodziło moim związkom i mnie samej. Kiedy byłam z moim byłym partnerem, łatwo było pozwolić, by moje własne samopoczucie zeszło na dalszy plan.

Dziś, dbając o własne potrzeby w zdrowy sposób, taki jak jedzenie owoców i warzyw, robienie rzeczy, które lubię, medytacja, praktykowanie pracy z oddechem, tapping i nadawanie priorytetu wspierającym przyjaźniom, jestem w stanie lepiej pokazać się moim bliskim i cieszyć się kochającymi, współzależnie wspierającymi relacjami. W ten sposób mogę być lepszym partnerem – ale co ważniejsze, czuć większy spokój w sobie.

Jeśli Pan/Pani lub ktoś z Pana/Pani bliskich potrzebuje pomocy, Krajowa Organizacja Zapobiegania Samobójstwom oferuje szereg zasobów i całodobową linię ratunkową pod numerem 1-800-273-8255.

Jeśli Pan/Pani lub ktoś, kogo Pan/Pani zna, zmaga się z zaburzeniami związanymi z używaniem alkoholu, organizacja Substance Abuse and Mental Health Services (SAMHSA) udostępnia zasoby, w tym krajową całodobową infolinię pod numerem 1-800-662-HELP (4357). Mogą Państwo również wysłać swój kod pocztowy SMS-em na numer 435748 (HELP4U), aby uzyskać skierowanie na leczenie i usługi informacyjne.

Jak pokonałem strach przed rozpoczęciem terapiiŹródło zdjęcia: Getty / Nicholas Kostin mediaphotos / Ilustracja autorstwa Aly Lim