Co tak naprawdę zawdzięczamy aplikacjom randkowym?

Zaledwie 12 lat temu narodził się Tinder. Aplikacja ta zdemokratyzowała randkowanie i dała ludziom nadzieję na to, że ich jedyna, prawdziwa miłość gdzieś tam jest – musieli tylko przesunąć palcem po morzu profili, aby ją znaleźć. Jednak w Walentynki tego roku złożono federalny pozew zbiorowy przeciwko Match Group, spółce dominującej, która jest właścicielem kilku popularnych aplikacji randkowych, w tym Tinder, Hinge, OkCupid i The League. Pozew, złożony przez sześciu powodów, twierdzi, że aplikacje grywalizują randki, zachęcają do kompulsywnego używania i zmieniają użytkowników w „uzależnionych” i „hazardzistów zamkniętych w poszukiwaniu psychologicznych nagród, które Match celowo czyni nieuchwytnymi”.

W e-mailu do fafaq, rzecznik Match Group powiedział: „Ten pozew jest niedorzeczny i ma zerową wartość merytoryczną. Nasz model biznesowy nie opiera się na reklamach ani wskaźnikach zaangażowania. Aktywnie dążymy do tego, by ludzie codziennie umawiali się na randki i wychodzili z naszych aplikacji. Każdy, kto twierdzi inaczej, nie rozumie celu i misji całej naszej branży”.

Pogląd, że aplikacje randkowe mają właściwości uzależniające, nie jest nowy. Przez lata niezliczone artykuły i badania badały sposób, w jaki te aplikacje wykorzystują typowe strategie behawioralne – na przykład przerywane wzmocnienie – aby zachęcić użytkowników do przesuwania palcem. I to nie jest tak, że oni też to ukrywali: w 2014 roku w wywiadzie dla Time, współzałożyciel Tindera, Sean Rad, wyraźnie stwierdził, że aplikacja nie jest aż tak poważna. „Zawsze postrzegaliśmy Tindera, interfejs, jako grę. . . . Nikt nie dołącza do Tindera, ponieważ czegoś szuka” – powiedział. „Dołączają, ponieważ chcą się dobrze bawić”.

Podczas gdy Rad – który nie jest już powiązany z firmą – został zacytowany, mówiąc, że użytkownicy Tindera w rzeczywistości szukają miłości, interfejs przypominający grę zwyciężył. Od tego czasu pojawiły się aplikacje naśladowcze, które powieliły mechanikę łatwego przesuwania i osadziły grywalizację w swoim DNA, ostatecznie doprowadzając nas tutaj, ponad dekadę później, przytłoczonych aplikacjami i rozczarowanych możliwościami, jakie nam przyniosły.

Zaledwie 12 lat temu narodził się Tinder. Aplikacja ta zdemokratyzowała randkowanie i dała ludziom nadzieję na to, że ich jedyna, prawdziwa miłość gdzieś tam jest – musieli tylko przesunąć palcem po morzu profili, aby ją znaleźć. Jednak w Walentynki tego roku złożono federalny pozew zbiorowy przeciwko Match Group, spółce dominującej, która jest właścicielem kilku popularnych aplikacji randkowych, w tym Tinder, Hinge, OkCupid i The League. Pozew, złożony przez sześciu powodów, twierdzi, że aplikacje grywalizują randki, zachęcają do kompulsywnego używania i zmieniają użytkowników w „uzależnionych” i „hazardzistów zamkniętych w poszukiwaniu psychologicznych nagród, które Match celowo czyni nieuchwytnymi”.

W e-mailu do fafaq, rzecznik Match Group powiedział: „Ten pozew jest niedorzeczny i ma zerową wartość merytoryczną. Nasz model biznesowy nie opiera się na reklamach ani wskaźnikach zaangażowania. Aktywnie dążymy do tego, by ludzie codziennie umawiali się na randki i wychodzili z naszych aplikacji. Każdy, kto twierdzi inaczej, nie rozumie celu i misji całej naszej branży”.

Czytaj również  Czym dokładnie jest „ICK”?

Pogląd, że aplikacje randkowe mają właściwości uzależniające, nie jest nowy. Przez lata niezliczone artykuły i badania badały sposób, w jaki te aplikacje wykorzystują typowe strategie behawioralne – na przykład przerywane wzmocnienie – aby zachęcić użytkowników do przesuwania palcem. I to nie jest tak, że oni też to ukrywali: w 2014 roku w wywiadzie dla Time, współzałożyciel Tindera, Sean Rad, wyraźnie stwierdził, że aplikacja nie jest aż tak poważna. „Zawsze postrzegaliśmy Tindera, interfejs, jako grę. . . . Nikt nie dołącza do Tindera, ponieważ czegoś szuka” – powiedział. „Dołączają, ponieważ chcą się dobrze bawić”.

Podczas gdy Rad – który nie jest już powiązany z firmą – został zacytowany, mówiąc, że użytkownicy Tindera w rzeczywistości szukają miłości, interfejs przypominający grę zwyciężył. Od tego czasu pojawiły się aplikacje naśladowcze, które powieliły mechanikę łatwego przesuwania i osadziły grywalizację w swoim DNA, ostatecznie doprowadzając nas tutaj, ponad dekadę później, przytłoczonych aplikacjami i rozczarowanych możliwościami, jakie nam przyniosły.

Laura Berman, PhD, terapeutka seksu i związków, mówi fafaq, że aplikacje randkowe to dopaminowe kolejki górskie o wysokich stawkach. „Częścią problemu jest to, że nikt nie przyznał się do ciemnych stron tego zjawiska, poza niebezpieczeństwami związanymi z poznaniem kogoś online i niewiedzą kim on jest lub byciem potencjalnie wyłowionym – o tych rzeczach już mówiono” – mówi przez telefon. „Nie sądzę, aby ludzie naprawdę rozumieli i byli świadomi tego, jak łatwo mogą zostać wciągnięci w dopaminowy wir nagrody i kary i że może to stać się przymusem. To przymus, który jest nie tylko szkodliwy dla mózgu i psychiki, ale także potencjalnie szkodliwy dla życia miłosnego”.

Kelly, lat 26, próbowała odzwyczaić się od aplikacji randkowych przez ostatnie dwa miesiące po tym, jak korzystała z nich przez dwa lata. „To trochę jak z mediami społecznościowymi, [starasz się] być na nich mniej, ale otwierasz telefon i po prostu klikasz, gdy czekasz na pociąg lub czekasz na cokolwiek innego. To dzieje się automatycznie” – mówi fafaq. „Myślę, że to uzależnia, ponieważ ciągle myślisz: „To sprawi, że poczuję się lepiej”, ale to tanie emocje”.

Pascal Kadamani, lat 26, zgadza się. „Zawsze myślałam o aplikacjach randkowych jak o grze, co przynajmniej moim zdaniem sprawia, że są one stosunkowo uzależniające”, mówi fafaq. Chociaż jest teraz w związku, Kadamani mówi, że kiedy była singielką, częściej przewijała Tindera niż Instagram. „Powiadomienie zdecydowanie dodaje ci ego, trochę serotoniny”.

„Jesteśmy chciwym, zachłannym gatunkiem i po prostu chcemy więcej i więcej, i więcej” – mówi Kelly. „Więc jeśli możesz mieć coś zawsze podłączonego, gdzie zawsze możesz uzyskać więcej randek lub więcej uwagi, po prostu naciśniemy ten przycisk, prawda? Jak szczury w laboratorium”.

Poszukiwanie intymnych kontaktów sprowadzone do algorytmicznej gry wydaje się podstępne i podstępne – tym bardziej, gdy użytkownicy są nakłaniani do płacenia za nie. Większość z tych aplikacji działa w modelu „freemium”, w którym pobranie aplikacji jest bezpłatne, ale użytkownicy mają dostęp do funkcji premium za opłatą, takich jak Boost na Tinderze lub dostęp do sekcji Standout w Hinge.

Zaledwie 12 lat temu narodził się Tinder. Aplikacja ta zdemokratyzowała randkowanie i dała ludziom nadzieję na to, że ich jedyna, prawdziwa miłość gdzieś tam jest – musieli tylko przesunąć palcem po morzu profili, aby ją znaleźć. Jednak w Walentynki tego roku złożono federalny pozew zbiorowy przeciwko Match Group, spółce dominującej, która jest właścicielem kilku popularnych aplikacji randkowych, w tym Tinder, Hinge, OkCupid i The League. Pozew, złożony przez sześciu powodów, twierdzi, że aplikacje grywalizują randki, zachęcają do kompulsywnego używania i zmieniają użytkowników w „uzależnionych” i „hazardzistów zamkniętych w poszukiwaniu psychologicznych nagród, które Match celowo czyni nieuchwytnymi”.

W e-mailu do fafaq, rzecznik Match Group powiedział: „Ten pozew jest niedorzeczny i ma zerową wartość merytoryczną. Nasz model biznesowy nie opiera się na reklamach ani wskaźnikach zaangażowania. Aktywnie dążymy do tego, by ludzie codziennie umawiali się na randki i wychodzili z naszych aplikacji. Każdy, kto twierdzi inaczej, nie rozumie celu i misji całej naszej branży”.

Czytaj również  Czy "Workout Wooing" może być sposobem na znalezienie miłości?

Pogląd, że aplikacje randkowe mają właściwości uzależniające, nie jest nowy. Przez lata niezliczone artykuły i badania badały sposób, w jaki te aplikacje wykorzystują typowe strategie behawioralne – na przykład przerywane wzmocnienie – aby zachęcić użytkowników do przesuwania palcem. I to nie jest tak, że oni też to ukrywali: w 2014 roku w wywiadzie dla Time, współzałożyciel Tindera, Sean Rad, wyraźnie stwierdził, że aplikacja nie jest aż tak poważna. „Zawsze postrzegaliśmy Tindera, interfejs, jako grę. . . . Nikt nie dołącza do Tindera, ponieważ czegoś szuka” – powiedział. „Dołączają, ponieważ chcą się dobrze bawić”.

Podczas gdy Rad – który nie jest już powiązany z firmą – został zacytowany, mówiąc, że użytkownicy Tindera w rzeczywistości szukają miłości, interfejs przypominający grę zwyciężył. Od tego czasu pojawiły się aplikacje naśladowcze, które powieliły mechanikę łatwego przesuwania i osadziły grywalizację w swoim DNA, ostatecznie doprowadzając nas tutaj, ponad dekadę później, przytłoczonych aplikacjami i rozczarowanych możliwościami, jakie nam przyniosły.

Laura Berman, PhD, terapeutka seksu i związków, mówi fafaq, że aplikacje randkowe to dopaminowe kolejki górskie o wysokich stawkach. „Częścią problemu jest to, że nikt nie przyznał się do ciemnych stron tego zjawiska, poza niebezpieczeństwami związanymi z poznaniem kogoś online i niewiedzą kim on jest lub byciem potencjalnie wyłowionym – o tych rzeczach już mówiono” – mówi przez telefon. „Nie sądzę, aby ludzie naprawdę rozumieli i byli świadomi tego, jak łatwo mogą zostać wciągnięci w dopaminowy wir nagrody i kary i że może to stać się przymusem. To przymus, który jest nie tylko szkodliwy dla mózgu i psychiki, ale także potencjalnie szkodliwy dla życia miłosnego”.

Kelly, lat 26, próbowała odzwyczaić się od aplikacji randkowych przez ostatnie dwa miesiące po tym, jak korzystała z nich przez dwa lata. „To trochę jak z mediami społecznościowymi, [starasz się] być na nich mniej, ale otwierasz telefon i po prostu klikasz, gdy czekasz na pociąg lub czekasz na cokolwiek innego. To dzieje się automatycznie” – mówi fafaq. „Myślę, że to uzależnia, ponieważ ciągle myślisz: „To sprawi, że poczuję się lepiej”, ale to tanie emocje”.

Czytaj również  Czym dokładnie jest „ICK”?

Pascal Kadamani, lat 26, zgadza się. „Zawsze myślałam o aplikacjach randkowych jak o grze, co przynajmniej moim zdaniem sprawia, że są one stosunkowo uzależniające”, mówi fafaq. Chociaż jest teraz w związku, Kadamani mówi, że kiedy była singielką, częściej przewijała Tindera niż Instagram. „Powiadomienie zdecydowanie dodaje ci ego, trochę serotoniny”.

„Jesteśmy chciwym, zachłannym gatunkiem i po prostu chcemy więcej i więcej, i więcej” – mówi Kelly. „Więc jeśli możesz mieć coś zawsze podłączonego, gdzie zawsze możesz uzyskać więcej randek lub więcej uwagi, po prostu naciśniemy ten przycisk, prawda? Jak szczury w laboratorium”.

Poszukiwanie intymnych kontaktów sprowadzone do algorytmicznej gry wydaje się podstępne i podstępne – tym bardziej, gdy użytkownicy są nakłaniani do płacenia za nie. Większość z tych aplikacji działa w modelu „freemium”, w którym pobranie aplikacji jest bezpłatne, ale użytkownicy mają dostęp do funkcji premium za opłatą, takich jak Boost na Tinderze lub dostęp do sekcji Standout w Hinge.

Według raportu Pew Research Centre z 2023 r., około 35% użytkowników zapłaciło za funkcje w aplikacjach i witrynach randkowych, a badanie Morgan Stanley z 2023 r. wykazało, że przeciętny płacący użytkownik wydaje od 18 do 19 USD miesięcznie. Dla tych, którzy nie płacą, możliwości znalezienia miłości są rzekomo przechowywane za paywallem. „Nie sądzę, że musimy mówić, że wszystkie aplikacje randkowe są złe” – mówi dr Berman. „Myślę, że to, co się stało, to ich dobre strony, które zostały zagubione w złych stronach”.

Match Group jest jednak firmą, a firmy potrzebują nas do angażowania się w ich produkty, aby zarabiać pieniądze, w przeciwnym razie mogą przestać istnieć. A aplikacje randkowe w pewnym stopniu spełniły swoje obietnice: według innej ankiety Pew Research Centre, jeden na 10 dorosłych partnerów poznał swoją obecną drugą połówkę w aplikacji lub witrynie randkowej. Technicznie rzecz biorąc, aplikacje te nie obiecują szczęścia na zawsze – wszystko, co naprawdę mogą zrobić, to ułatwić nawiązywanie kontaktów społecznych – więc co te firmy są winne użytkownikom, jeśli w ogóle cokolwiek?
„Kiedy ludzie myślą o czymś takim jak Facebook lub TikTok, myślę, że łatwiej jest zaakceptować fakt, że jest to operacja zarabiania pieniędzy, ponieważ jest to jak każda inna rozrywka” – mówi fafaq dr Kathryn Coduto, badaczka i adiunkt nauk o mediach na Uniwersytecie Bostońskim. „Kiedy płacisz za Netflix, Hulu lub Spotify, wiesz, co otrzymujesz. W przypadku aplikacji randkowych, korzystasz z nich, aby znaleźć jakieś romantyczne połączenie. Myślę, że w tym przypadku ludzie czują się bardziej niekomfortowo z powodu uzależniającej natury”.